Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 096.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   92   —

Aż zerwała się Sciborzanka jak zwierz raniony, z krzykiem biegnąc do swojego konia. Książe popędził za nią nawołując i prosząc, ale nie spojrzała nań już, siadła na karego i uciekła w las.
Wichfried nie łatwo potém mógł księcia rozpaczającego ukołysać, chciał go zaraz do Sciborzyc posyłać, odłożył do drugiego dnia, a gdy niemiec z poselstwem przybył, Jagna z nim mówić nie chciała.
Powrócił z niczém.
Wkrótce potém doszła wieść do Krakowa że stary Scibor zmarł, w dni parę Hreczyn przyjechał Stacha szukając, i ledwie go znalazł w mieście. Jagna żądała aby do niéj przybywał. Uwolniwszy się na dni kilka, pojechał Stach do sieroty, i zdziwiony że ona go mieć chciała i szczęśliwy jakąś nadzieją, któréj sam nie dowierzał.
Po pogrzebie już było gdy przyjechał. Zastał Jagnę na wałach siedzącą, łokcie na kolanach, twarz na dłoniach — bladą, zmienioną, straszną, ledwie żywą.
Patrzała nań długo, długo nim sobie przypomniała.
Wstała potém a Stach się uląkł widząc ją tak wychudłą, osłabłą że z niéj cień tylko pozostał.
Poprowadziła go do dworu za sobą, do téj saméj izby w któréj stary Scibor legiwał i umarł.
Posłanie jeszcze leżało jak było.