Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 087.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   83   —

jednak postać ta miała pewien wyraz siły dzikiéj, ledwie ogładą pewną w szrankach wstrzymywanéj.
Biskup sam przywiódł go na zamek, gdzie przed Kaźmierzem pokląkłszy hołd mu złożył, a ten dobrotliwie go podniósł i ucałował. Nie spodział się pewnie Otto tego co tu miał usłyszeć, bo książe przyjąwszy go razem z ziemią w opiekę, i wyłączywszy z niéj tylko Gniezno, (za radą Biskupa) — rzekł mu przy pierwszém spotkaniu.
— Sprawże to, miły Ottonie jak najrychléj abyś, otrzymawszy czegoś chciał, i co prawem starszeństwa na was by spadło, — pojednał się z ojcem i uczynił z nim zgodę.
Otto chciał wybuchnąć z tłumaczeniem, iż zawsze był przez rodzica krzywdzony, uciskany, a młodsze dzieci przed nim miały piérwszeństwo, lecz z podziwienia i niecierpliwości zająknąwszy się, splątał i ledwie coś niezrozumiałego zamruczał.
— Bądź co bądź — rzekł Kaźmierz — synowi walczyć przeciw ojcu się nie godzi, przebłagać go i jednać się z nim musicie.
Otto spodziewający się nieprzyjaciela ojca znaleźć w Kaźmierzu, zmięszał się widząc w nim uczucie braterskie i serce miłości pełne.
— Wolą wszystkich ziemian i duchownych, — mówił mu Kaźmierz, — wyniesiony jestem na tę stolicę, której nie pragnąłem, przeto jednak ojcu