Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 086.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   82   —

dzień cały. Miał czas Stach między ludźmi się kręcić, słuchać, patrzeć, czuwać, czasem na parę dni uwolnić od kluczów, a to co mu na sercu leżało spełnić.
Kiedy niekiedy zetknąć się musiał z księciem, ale Kaźmierz ani go poznawać, ani się nań uważać nie zdawał. — Stach téż umiał z oczów zchodzić i stać niepokaźnym.
Na dworze różnych dawnych znajomości Zabora znalazło się po troszę, pozawiązywały nowe a potrzebne.
Na tém już stanowisku zastało Stacha przybycie do Krakowa Ottona syna Mieszkowego. Przyjęto go tu wdzięcznie, bo przynosił uznanie zwierzchnictwa Kaźmierzowego i przyrzeczenie wierności a posłuszeństwa; chociaż syn ten co przeciwko ojcu własnemu, choć srogiemu powstawał, nikomu do serca nie przypadł.
Otto téż, najstarszy syn Mieszka, był człekiem ponurym, milczącym, patrzał dziko, głowę trzymał jak wrosłą w ramiona, a pomimo pokory i uniżoności, dla wszystkich stał się odrażającym.
Sam on czuł pewnie jak nań ludzie patrzéć i co o nim myśléć musieli, bo zdawał się sromać, nikomu śmiało w oczy zajrzéć nie umiejąc. Mowę miał zająkliwą i niewyraźną, obejście dumne razem, bojaźliwe i wahające.
Każdy szept i ciche słowo go straszyło, jakby się lękał tego co o nim mówiono. — Razem wzięta