Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 083.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   79   —

Od téj chwili dopiéro istotnie panować poczynał — zmieniony był — czuli to wszyscy.
Nikt nie śmiał na razie szemrać przeciw stanowczo objawionéj woli pańskiéj, choć nie wszystkim ona zbyt była miłą.
Rozpierzchli się zaraz z zamku wszyscy niosąc na miasto wiadomość o tém co książe zapowiedział. Biskup na następny dzień zaraz przybycie Ottona oznajmił.
Tegoż wieczora Stach był dopuszczony do Gedki, szło wszystko po myśli, chciał mieć dalsze skazówki i rozkazy. Biskup, który wiedział, iż sprawę Ottonową jemu zawdzięczał, milcząc go w głowę pocałował.
— Bóg niech ci błogosławi, — rzekł, — uczyniłeś wiele nie szukając z tego sławy, ani nagrody. — Mówię ci, uczyniłeś wiele, ale, jeśli sądzisz żeś wszystko uczynił, mylisz się. — Kto Mieszka zna ten wie że go nie zmoże nawet cios z synowskiéj ręki, ni żaden inny. Zamilczy on, przypadnie, a póki żyw my go z oka spuścić, ni usypiać spokojnie nie możemy.
— Słusznaby była rzecz — odezwał się Stach, — aby przy nim mieć kogoś zawsze coby czuwał i ostrzegał. Ten sam Mierzwa który wielkopolan i Ottona poruszył i zagrzał, ulubiony dawniéj Kietliczowi do niegoby mógł wrócić i pozostać na czatach.
Biskup się zamyślił.