Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 081.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   77   —

dzę którą ci sam Bóg w ręce daje! Sumienie twe rozgrzeszam!
Chwilę trwało milczenie, po którém zwolna Kaźmierz czoło wyjaśnione podniósł do góry, zwrócił się zarazem do Biskupa i do ziemian, powolnym głosem przemawiając.
— Stań się wola Twoja, Panie!
Chcieliście wy, ojcowie duchowni a pasterze, żądali ziemianie, Bóg wolę swą oświadcza przez wypadki, nie żądałem panowania, aliści go odtrącić nie mogę. — Tak jest, panować chcę i będę, lecz — tu zwrócił się do ziemian z błagającym wyrazem — dajcie mi wy, i Ty, Ojcze duchowny, i wszyscy, rządzić wedle serca mojego i sumienia, dajcie mi czynić dobro i zasiać ziarno sprawiedliwości. Nie chcę zdobywać krajów, ani ziem przywłaszczać, ale mnożyć chwałę Bożą i krzewić królestwo Jego na ziemi.
Lekki szmer mu przerwał, Kaźmierz jakby natchniony, silniéjszym się wolą własną niż kiedy okazując, z postawą majestatyczną ciągnął daléj podniesionym głosem, z mocą jakiéj w nim nie znano. Czuł się silnym jakby z niebios czerpał potęgę.
— Z tym tylko warunkiem panować mogę, abym Sprawiedliwym mógł być, — dla wszystkich. Kościołowi posłuszeństwo i cześć, ziemianom ich prawa i dostojeństwo, ale biednemu ludowi bezpieczeństwo żywota i mienia chcę mieć zapewnione.