Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 080.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   76   —

Po przywitaniu i błogosławieństwie zwrócił się zaraz do księcia.
— Czas wielki, miłościwy panie, abyś się ty tu panem poczuł i uznał..
Otworzył usta Kaźmierz, Gedko mówić mu nie dał.
— Szanują wszyscy, — mówił, — serca waszego dobrotliwego, braterskiego i synowskiego obawy, ale czas, czas nad krajem mieć zlitowanie a panować!
Żałujecie Mieszka? który najmniéjszéj nie wart jest litości, — nie upokarza się, nie prosi, ale knowa i zmowy czyni. Pomorzan, Czechów, Niemców na nas chce prowadzić, dowody na to mamy. Bóg łaskaw nie dopuści, a oto własny syn jego, tyranją ojca przywiedziony do ostatka, przeciwko niemu powstał. Najlepszy to dowód, że takim ojcem jest, jakim był nam panem.
Otto starszy syn Mieszków, opanował Poznań i Gniezno. Ziemianie tam tak nie chcą ojca, jak go tu nie chcieli, jak go nigdzie nie cierpią. — Otto chce sam przybyć tu i uznać cię za swego zwierzchniego pana!
Ziemianie wydali okrzyk radośny, Kaźmierz stał jakby zawstydzony, blady, pomięszany, patrząc w ziemię.
— Miłościwy książe, synu mój, — zawołał Gedko z gorącością i przejęciem, z namaszczeniem kapłańskiém — a bądźże nam panem! a weźmijże tę wła-