Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 079.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   75   —

mało przyszłością, ziemian i rycerstwa nie rozpuszczał, na miasto i zamek obawiając się jakiéj napaści. Wiedziano iż się wygnany nie łatwo da zmódz, że Kietlicza z sobą prowadził, który się kręcił po dawnéj dzielnicy wielkopolskiéj, że na Pomorze słano i jeżdżono, tam sobie sprzymierzeńców jednając.
Tajono to wszystko przed Kaźmierzem, który zdawał się czekać tylko na jakikolwiek krok brata, aby z nim wejść w porozumienie i ustąpić ze stolicy.
Tak stały rzeczy, gdy późném już jakoś latem po długiéj ciszy i pozornym spokoju, przerywanym tylko doniesieniami o jakichś przygotowaniach do zagarnięcia Gniezna i Poznania (któremu Kaźmierz wcale się opierać nie myślał) — jednego rana Biskup Gedko z twarzą bardzo wesołą na zamek przybył.
Kaźmierz, którego zabawiano, a dotąd nieumiano do spokoju i wesołości usposobić, wyszedł doń stroskany i blady, jak zwykle.
Gedko naprzód wydać musiał rozkazy, gdyż zaledwie weszli do wielkiéj posłuchalnéj sali, gdy za niemi wtoczyło się do niéj urzędników i ziemian dużo, stary Mazur Żyra, pokrewny biskupa, Jaksa, Goworek, Lis i co było przedniejszych na zamku obecnych.
Biskup rozpromieniony, widać było iż niósł dobrą nowinę.