Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 034.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   30   —

zamek nie będzie śmiała się wcisnąć. Począł trochę z przełaju, o panów z Tęczyna zagadując go, którzy z Mieszkiem trzymali.
— Trzymali oni z nim — odpowiedział Juchim — ale pod koniec i oni już, gdy ich wołał, jechać do niego nie chcieli. Możni są, przecież z panem i całą ziemią do wojny nie staną.
— A co się z siostrą ich stało? — dodał Stach.
Juchim ze wstrętem ramionami ruszył.
— Któż ją wié! — bąknął.
— Pono zamknąć ją chcieli?
— No — rzekł Juchim — aby ona teraz tylko ich nie pozamykała! Wszystkim wiadomo że stary Wojewoda, choć żonę ma, choć go za to Biskup łaje, bardzo się w niéj rozmiłowuje... A ona by córką jego mogła być!
Juchim splunął nieznacznie.
— Onaby tu w Krakowie dom swój mieć powinna? — spytał Stach.
— Jakżeby nie miała, ma, jeżeli bracia nie zabrali. Dwór był bardzo paradny! Będzie w nim teraz wesoło! — rzekł żyd szydersko.
A gdy Stach pytał więcéj, zakończył stary.
— Wielkiego rodu pani, ale to jest niewiasta o jakiéj król Salomon nasz, który wiele od nich wycierpiał, powiedział że gorszego nad nie na świecie nie ma nic!! Niech Bóg od niéj broni każdego poczciwego człeka!