Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 033.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   29   —

pilno co go otaczało. Nie uszło oka jego i ucha, że Dorota zastawiła sidła na słabego pana. Od pierwszego spotkania z nią na Skałach, Stach powziął do niéj wstręt i obawiał się zalotnicy. Dojrzał już jak w Sandomirzu zabiegała, aby sobie do księcia utorować drogę. Wiedział że Wichfried był u niéj, że ją wieczorem na zamek prowadził i że tam długą chwilę przebyła.
Trwożyło go to wielce.
— Zła niewiasta — mówił w duchu — zalotnica przebrzydła życie mu zatruje, troski i srom nań ściągnie, opanuje nazbyt dobrego pana!
Wszystko co słyszał o wdowie, co widział sam, przejmowało go wstrętem. Znając z młodości Kaźmierza, wiedział że urokowi niewieściemu oprzeć się nie umiał, i że im napastliwszą tém była dlań niebezpieczniejszą.
I o tém posłyszał Stach, że jéj kazano za Kaźmierzem jechać do Krakowa. Pierwszą więc robotą jaką sobie zadał było, księcia od niéj uwolnić, ale jak to uczynić? niewiedział jeszcze.
Gdy mu siano i kobierczyk przyniesiono, a Żegieć zniósł juki i pościelać przyszedł, Juchim stał jeszcze na uboczu, czekając czy czego niezapotrzebują. Na myśl przyszło Stachowi wszystko wiedzącego żyda zapytać o wdowę, którą z jéj szaleństw w Krakowie znano. Sądził że się dowiedzieć może od niego, gdzie Dorota w Krakowie zamieszkać mogła, bo był pewnym że na