Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom III 028.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   24   —

— Oni się bezemnie nie obejdą! kto tak zna wszelki zakon jak ja!
— A zkąd oni wezmą grzywny, gdy ja im niepokażę kędy one są? — dodał Juchim zadumany.
Pocieszali się a jednak zadumali wielce niespokojni.
— Kogo ty masz? — spytał Mierzwa.
— Ja? nikogo! samego siebie!
I Juchim stuknął palcem w głowę.
— To mało, ja muszę kogoś szukać.
— Jak ja szukać zechcę, może téż znajdę! — rzekł żyd.
Przyjaciele stali jakby nieufni naprzeciw siebie, jeden chcąc wybadać drugiego.
— My powinni iść razem, a nie na siebie zrzucać winy! — dodał Mierzwa.
— Który z nas zaszkodzi drugiemu — rzekł żyd — albo to niema czém mu oddać!
Mówili jeszcze urywanemi słowy, gdy do wrót silnie dobijać się zaczęto.
Był to Stach, który choć w orszaku księcia z innemi przybył, dla wielu oczów i świadków nie chciał na zamku nocować. Szukał sobie na uboczu miejsca, z któregoby mógł pana swojego strzedz, niewidziany bronić go i osłaniać. Tymczasowo trzeba mu było kąta, w którymby stanął gospodą.
Dworek Juchima w sąsiedztwie zamku nastrę-