Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 159.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ja panu rotmistrzowi mówiłam, że bez rogówki do ołtarza nie przystąpię.
— Ale mnie się zdaje, że księżna pani rogówkę na siebie wzięła.
— Tak, coś, pono jakby obietnicę czyniła, iż ją dostanie.
— Ja właśnie dwie, po pani Matuszewiczowej napytałem — rzekł rotmistrz — i ceny ich przywiozłem.
— Księżna znajduje, że są bardzo drogie — dodała panna Aniela.
— To już nie moja rzecz o tem sądzić, a nawet troszczyć się o to — pośpieszył objaśnić Tołoczko. — Jak skoro księżna wzięła na siebie rogówkę, ja się jej ani tknę. Księżnaby mi to miała za złe.
Aniela skrzywiła się i jakby sama do siebie, odezwała się stanowczo.
— Ja to tylko wiem, że bez rogówki, co się zowie, nie pójdę do ślubu.
— Więc już tylko o nią idzie jednę? — podchwycił Tołoczko.
Aniela skłoniła mu się i wyszła, nie mówiąc słowa.
Rotmistrz w stosunkach oddawna ze dworem hetmanowej miał tu stosunki liczne, zapragnął przez nie się dowiedzieć co w istocie księżna zamierzała względem tej nieszczęsnej rogówki i spróbować, czyby przez kogo na nią wpłynąć nie można. Do tych przyjaciółek Tołoczki należała panna Lewandowska Łowczanka Bielska, która choć się nie pokazywała w Wysokiem i żyła w kątku, była u księżnej najlepiej położoną z całego fraucymeru. Zwała ją przyjaciółką.
Panna Lewandowska, gdyby nie wąsiki ciemne,