Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 052.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znanych jej mężczyzn, spodziewając się, że los znowu jej da tego francuza, nie zbliżył się już do niej. Później przywoływała go nawet wejrzeniami, pełnemi znaczenia, ale francuz nieczułym na nie pozostał.
W obejściu się jego było coś dziwnego, musiał to być w istocie jak mówił Tołoczko, domownik a może powinowaty hetmana, bo sam mało się bawił, ale czuwał nad drugiemi, aby się zabawiali.
Biegał, prowadził, zapoznawał, częstował, dobierał pary do tańca, a sam nie tańcował, chyba chwilowo kogoś zastąpić było potrzeba. Naówczas z wielką gracją występował i chował się szybko do kąta.
Panna Aniela widziała w nim, tajemniczą jakąś istotę.
Tańce się przeciągnęły bardzo długo.
Strażnikówna nie miała szczęścia w nich, mało ją zapraszano i sama widziała, że wśród tylu postrojonych pań, szczególniej mężatek z fryzurami kunsztownemi na głowach, z brylantami i perłami na szyjach ona w skromnych swym stroju, bez klejnotów, nie robiła żadnego wrażenia.
Tołoczko miał zbyt wiele tego wieczoru obowiązków ażeby się mógł cały pannie Anieli poświęcić. Hetmanowa kazała mu pilnować aby męża jej nie upojono. — Sapieha go posyłał do różnych osób, z któremi się rozmówić pragnął w sprawie przyszłego Trybunału naostatek i hetman się do niego zwracał nieraz. Zabiegał więc tylko gdy mógł, przynosząc limonady, ciastka i cukierki, czuwając nad swym skarbem, który w końcu znudziwszy się i zdesperowawszy, prawie już drzymał.
Najboleśniejszem jej to było, że owego grzecznego