Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 2 043.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

haftami, do których u krosien zasiadało mnóstwo ubogich dziewcząt, a te dla niej całe suknie, płaszcze, białe hafty i na jedwabiach kolorowe wyszywały.
Sama hetmanowa rysunki wynajdowała, kolory dobierała i komponowała te cuda, któremi potem stroje jej się odznaczały.
Panna Aniela, której do pomocy w tem zażyć chciała, okazała się zupełnie niezdolną. W jej przekonaniu były to rękodzieła, których szlacheckie paluszki dotykać nie były powinny.
Do stołu, choćby gości nie było, a rzadko się dzień trafił aby ktoś nie przyjechał, zasiadało osób przynajmniej dwadzieścia kilka. Ale tu rozmowy bardzo trywjalne toczyły się w polskim języku i przypominały rubasznością Bujwida.
Księżna hetmanowa była zalotną i sentymentalną miała zawsze kogoś w myśli i sercu, ale na oko surowszej nad nią nie było. Im sobie więcej pozwalała może, tem dbała mocniej o to, ażeby zachować w tajemnicy.... serdeczne stosunki.
W czasie wielkich uroczystości kościelnych, surowo pilnowano aby dwór się od nich nie uwalniał i do kościoła uczęszczał. Panna Aniela też była zmuszoną siedzieć z książką godzinami na nabożeństwach.
Słowem utrapień w tem życiu było mnóstwo, a rozrywek i zabaw bardzo mało.
Nie śmiała się skarżyć o to nawet przed Tołoczką, który na osłodę tej egzystencji tyle tylko mógł, że cukierki wykwintne, czekoladę i przysmaki różne przywoził.
Po nocach biedna Strażnikówna łzami się zalewała.