Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 164.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bicz, tryumfem pańskim i winem do szału była doprowadzoną. Spotkał kilkudziesięciu młodzieży konno z pistoletami przebiegających ulice i szukających tylko sług Fleminga lub Czartoryskich, aby na nich wywrzeć pomstę za manifesta księcia infamujące.
Napadli oni nawet Tołoczkę po ciemku, którego poznawszy, gdy ich zgromił a zapowiedział, że o tem doniesie księciu puścili nietkniętego. Słychać było po zaułkach krzyki i strzały, niespokojny zapowiadał się Trybunał. Postanowił mówić o tem hetmanowi, aby nie dopuścił rozpasania i gwałtów, któreby i nieprzyjaciela niepotrzebnie drażniły i Radziwiłła jako gwałtownika okrzyczanego, mogły w istocie uczynić w oczach wszystkich niepoprawnym, a do miecznika litewskiego podobnym.
W pałacu na Antokolu tego wieczoru hetmanowa nie miała nikogo, oprócz panny Anieli i przyjaciółki swej z lat dziecinnych wojewodzicowej, z którą żyła jak z siostrą.
Wojewodzina wówczas na wielkim świecie znana pod imieniem Sylfidy była blizką krewną Lubomirskich, a charakterem i temperamentem zbliżała się wielce do hetmanowej. Tyle tylko, że jej piękności nie miała, ale za to z wielką sztuką malować się, stroić, i czynić umiała ponętną, bo figurę, rączkę i nóżkę miała zachwycającą.
Panna Aniela, która zdala się musiała trzymać, bo dwie przyjaciółki szeptały coś cicho, nudziła by się może, ale mogła swobodnie przez ten czas czytać romans francuzki, niezmiernie sentymentalny, który ją do najwyższego stopnia zajmował. Dwie przyjaciółki zwierzały się sobie wzajemnie i zdaje się, że Sylfida