Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 152.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wi, rozerwie, a hetmanowa wdzięcznem sercem przyłoży się przez męża do tego, aby proces został wygrany. Mogę za to ręczyć.
Pochwycona tak strażnikowa, z początku mruczeniem niewyraźnem odpowiedziała, niespokojna, oglądając się, na wpół zakłopotana, w pół ucieszona. Widać było jednak, że nawet nadzieją wygrania procesu nie mogła jej odjąć troski o córkę, dla której towarzystwo hetmanowej uważała za zgubne.
Ale jak tu było przed domownikiem Sapiehów, tłómaczyć się z tego.
— Prawdziwie — odezwała się — wdzięczna jestem panu rotmistrzowi za radę, chociaż... wolałabym protekcję hetmanowej nie taką okupić ofiarą. Widzisz pan, Anielka młoda... pod okiem matki zawsze bezpieczniejsza.
— Ależ pani hetmanowa!! — zawołał Tołoczko — na chwilę jej z oka nie spuści, bo ją dla swego towarzystwa bierze. Dom senatorski, książęcy.
— Wielki zaszczyt dla dziecka mojego — odparła strażnikowa — ale panie rotmistrzu, nie bardzo to zdrowo do pańskiego życia nawykać, kto panem nie jest.
— Panna Aniela przez krótki czas nie nawyknie, ale pozna tylko, a znać i widzieć wszystko potrzeba — dodał Tołoczko. — Zresztą... ja przychodzę z radą a nie z namową. Wiem tylko, że hetmanowa zostanie ujętą tem i może być pani użyteczną.
Strażnikowa poprawiła czepka machinalnie.
— Jeżeli hetmanowa zażąda Anielki, rozumie się, ja nie odmówię. — Ostatnim wyrazem zadławiła się prawie, i w duchu dokończyła, stary lis.... wszystko to jego sprawa!!