kosztowało słów nagromadzić siła dźwięcznych, posypanych łaciną, tak jak ciasto się cukrem po wierzchu posypuje. Z tego więc samego tematu przeciwko opressyi wydeklamował orację, kończąc ją tylko śmielszem oddaniem się pod protekcję Imperatorowej.
Ostatnie słowa naturalnie wypowiedział zwróciwszy się do pułkownika, który nie wiedząc co zrobić z sobą, wąsa pokręcał.
Z gromadki, która bliżej tronu była, nasadzeni poczęli wołać o manifest, żądając aby go zaraz spisano, a że gotowy już był od dni trzech, sekretarz Fleminga przybliżywszy się do świecy, którą w pobliżu kleryk trzymał, donośnym głosem czytać począł.
W ogólnych wyrazach malował im smutny stan kraju, zostającego pod opressją, do której znoszenia cierpliwości się przebrało... Nie zbywało na komplemencie dla Króla J. M. i łaskawego jego pieczołowania (sic) nad dobrem publicznem, naostatek mówił manifest.
Po odczytaniu manifestu, głosy się słyszeć dały o podpisywanie go. Pierwsze tedy podpisy zaraz tamże w zakrystji położyli przewodniczący konfederacji, a tegoż wieczora, w nocy i nazajutrz kopje