Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 123.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Radziwiłł je odrzuci, zaniesiemy do .akt manifest, w którym go oszczędzać nie będziemy.
Długi czas po tych słowach biskup, który zrazu stracił odwagę i otuchę traktowania, na nowo począł zaklinać, przekonywać, tłumaczyć, chcąc kanclerza skłonić do tego aby złagodniał.
Wszystko było próżnem i im natarczywiej nastawał biskup, tem się gwałtowniej rzucał Czartoryski. Nie było sposobu na nim nic wymódz.
Ponieważ przy całej tej rozmowie Fleminga nie było, Krasiński cokolwiek na niego rachując, wymknął się, aby go szukać.
Znalazł go zamkniętym w domu i zajętym czytaniem listów, które właśnie nadeszły z Warszawy.
Ledwie nie ledwie po długiem traktowaniu wpuszczono Krasińskiego, ale Fleming mu kwaśno oznajmił, że wszystko zdał na kanclerza, i że się do niczego nie mięsza.
Nie dał się tem odstraszyć, dając dowody istotnego poświęcenia się biskup i począł wmawiać we Fleminga, aby się przyczynił pośrednictwem swem do układów, które mogły spokój, tak wszystkim potrzebny, zapewnić.
Był to głos wołającego na puszczy. Fleming, który kilka razy wdaniem się swoim niezręcznem zniecierpliwił kanclerza, a teraz mu dał słowo, iż się do niczego mięszać nie będzie, odpowiadał na wszystkie argumenta.
— Nie mogę! nie mogę.
Straciwszy wiele czasu napróżno, wprost ztąd udał się biskup do wojewody, przygotowany z góry do tego, iż po uczynionych ustępstwach znajdzie tu obu-