Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 049.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pozwólmy się im łudzić, że dla Czartoryskich, Saskiej dynastyi odstąpi. Nie mogą się uskarżać na nas, byliśmy i jesteśmy powolni — świadczy Kurlandja. Król własny interes poświęcił polityce.
Starosta słuchał bawiąc się sznurkiem leżącym na stole, jak gdyby przedmiot rozmowy mało go obchodził. Brühl też, choć więcej się rozgniewał i poruszał, nie przywiązywał wagi do sprawy, o którą rozpytywał.
— Cóż Krasiński i Brzostowski robią? — rzekł po namyśle. — Biskup nam... to jest królowi obiecywał bardzo wiele.
— Mnie się zdaje — odparł starosta — że gdzie szło o traktowanie z panem wojewodą, inny wybór plenipotencjarjusza uczynić wypadało. Biskup Krasiński nie dotrzyma mu placu do kielicha, a traktowanie z nim na sucho się nie może ani poczynać, ani skończyć.
— Powinien mu być pomocą Massalski — wtącił minister.
— Nie wiem, czy on zgody i porozumienia pragnie — odezwał się starosta — a gwałtownością nie ustępuje księciu wojewodzie.
Lekka oznaka zniecierpliwienia, dała się czuć staroście, gdy Brühl głos zabrał.
— Więc jakże sądzicie, że się to skończyć może — rzekł żywo. — Król wie żeście dziś przyjechać mieli, zechce z ust waszych posłyszeć co się tam dzieje, jest niespokojny. Trybunał ten zatruwa mu chwile, które myśmy mu powinni się starać osłodzić. Cóż powiecie przed N. Panem? Nie idzie tu wcale, aby się prawdy dowiedział, byłoby okrucieństwem mu ją