Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 048.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To mi się zdaje niedorzecznością — rzekł starosta.
— Tak, ale rzeczy, które są niespodziewane, dziecinne, śmieszne najczęściej się udają dla tego, że nikt do nich przygotowanym nie jest — odparł Brühl.
— Aloê — mówił dalej starosta — jest człowiekiem bardzo zdolnym, dał tego dowody, stojąc u boku księcia Karola w Mitawie. W tym go jednak nie poznaję.
— Możem źle słyszał? — wtrącił Brühl.
— Aloê, który zna obyczaje księcia kanclerza i sposób jego życia w Wołczynie, powiada, że bardzo by było łatwo zmusić go do odwołania wszystkiego, co doniósł Cesarzowej. Do tego dosyć było aby się znalazł człowiek śmiały, któryby księciu w kancelaryi jego, gdzie najczęściej sam przesiaduje, przyłożył pistolet do piersi i przymusił go do podpisania listu przygotowanego.
— W tem nie ma sensu — rzekł Brühl po krótkim namyśle — ja to słyszałem inaczej. Możnaż przypuszczać, aby książe kanclerz u siebie w domu dał się zmusić do podpisu i żeby napastnikowi dał potem ujść spokojnie. Naostatek jaki ma walor wymuszone pismo? Wszystko to awanturnicze. Niepodobna mi przypuścić, ażeby faworyt kanclerza Małachowskiego, taką dawał radę, a poważni ludzie mogli ją wziąść na serjo.
Uśmiechnął się Brühl.
— Toż samo — dodał — w stosunku naszym do Rossyi. Wieleśmy jej winni od czasów nieboszczyka pana, któremu Piotr w pomoc przychodził zawsze, i teraźniejsza Cesarzowa od tej tradycyi nie odstąpi.