Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Saskie ostatki tom 1 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ważyli czynić demonstracje odpowiadał łajaniem, lub do szpady się porywał.
Złośliwy, dowcipny, cynik był poczwarnem zaprawdę zjawiskiem, nawet wśród tego świata, który się wiele surowością obyczajów nie odznaczał.
K-że Biskup Massalski z Radziwiłłami spokrewniony, ale na Wojewodę zajadły do szaleństwa, całą potęgą duchowieństwa, które miał w ręku, występował przeciwko niemu. Mało sobie z tego czynił wprawdzie Radziwiłł, ale inni się oglądali na kościół, na duchowieństwo i klątwy któremi grożono.
Rozdrażnienie pomiędzy księciem Wojewodą a księdzem Biskupem doszło było do tego stopnia, iż Radziwiłł po dziesięć razy w dzień powtarzał:
— Chce on być Stanisławem, to ja mu Bolesławem będę!
Massalski jako żywo męczennikiem być sobie nie życzył, ale ubezpieczony za murem i gwardją swą przeciwko Księciu bluzgał najobrzydliwszemi, grubijańskiemi pogróżkami.
Daleko jeszcze było do terminu fundowania Trybunału, a Wilno już jakby w stanie oblężenia wyglądało.
Po ulicach dzień i noc, ciągnęły sznury wozów wyładowanych owocem, sianem mąką, zapasami spiżarni i beczkami napojów. Niektóre wiozły sprzęty, broń, przybory domowe, namioty pod konwojem dworskich różnej broni żołnierzy, w barwach najosobliwszych.
Nie było dworku pokaźniejszego, kamienicy, szopy, gdzieby już ludzie lub konie nadciągające się nie rozkładały.