Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom IV 186.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
182

belana, który zawsze z gorącem o niéj mówił uczuciem.
Znowu rozzieleniły drzewa w ogrodzie pojezuickim i Poroniecki powlókł się na ruiny szukać i domyślać celi rektora. Pociągnął on parę razy z sobą Wielicę, ale ten uśmiechnąwszy się, wolał iść na polowanie, niż szukać skarbów po wilgotnych lochach.
W lipcu nareszcie jednego wieczora, uboga bryczyna stanęła przed dworkiem Żelizów, i Oktaw wyskoczył z niéj wprost w objęcia matki, która w niemym uścisku powiodła go do ojca. Stary miał siłę na przeciwności i cierpienie, ale mu jéj już brakło na wzruszenia radości, i słów nie znalazł na powitanie ukochanego dziecka, drżąc tylko, tuląc je i płacząc, a patrząc mu w oczy jakby w nich chciał dobadać co rok ten dodał chłopcu i jak go przemienił.
Oktaw jeszcze urósł i zmężniał znacznie, ale twarz jego rumiana nie straciła świeżości ani oczy blasku, ani usta poczciwego młodo-