Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom IV 093.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
89

— A! a! boście téż długo nie przychodzili tutaj, a ja codzień... codzień i zawsze na próżno... i stęskniłam się okrutnie. Co z tego mojego kochania, — dodała powoli, — nic — nic... wy mnie nie możecie kochać nigdy... ja to widzę i nie chciałabym w to uwierzyć i muszę.
— Zkądże to znowu?
— Mam oczy dobre... i jestem zazdrosna, śmiejąc się boleśnie odezwała Andzia.
— Zazdrosna? o kogóż?
— Nie domyślasz się paniczyku?
Oktaw zapłonił się w ciemności.
— Tak! tak! a gdybym na was nie patrzała zbliska, przeczułabym zdaleka... i jakże mnie biednéj stanąć obok niéj! O! nie! nie! to darmo.
To mówiąc zamilkła i łzy potoczyły się po jéj twarzy.