Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom II 111.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
101

Prawda, — odezwała się zawachawszy, rumieniąc znowu — przyznaj paniczyku, że bardzo źle myślałeś o mnie idąc tutaj... i gdybyś mnie nie osądził wietrznicą i pustą, czybyś przyszedł do prostéj dziewczyny... Otóż to sądy ludzkie i miłość wasza!
Łez dwie błyszczących trysły z oczów Anusi i zatrzymały się na długich jéj rzęsach głos stał się drżący i pierś poruszyła się gwałtownie.
— Ale cóżem ja temu winna że mówię co pomyślę, że idę gdzie mi się zamarzy, że szukam ludzi i śmieję się im w oczy śmiało i nie kryję i czasem szaleję... Ci co kłamią, co się chowają, tym nic, bezkarnie uchodzi broić, mnie już osądzono! osądzono! ojciec własny i ty paniczyku!
Załamała ręce a łzy polały się jéj po twarzy. Oktaw ostygł i żal mu się zrobiło biednéj dziewczyny.
— Co ci jest? — zawołał — cóżem ja zrobił? czem mogłem ci wyrządzić przykrość?