Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Resztki życia tom III 111.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
108

Jak się stało żem śmiał spojrzeć na pannę Ludwikę i pokochać ją, dziś nie powiem... ale to przyszło nieznacznie i powoli, a z mojéj strony nie mam sobie do wyrzucenia zbytku odwagi i natarczywości. Od pierwszego wejrzenia wydała mi się istotą jedyną ku któréj ciągnęło mnie serce, czemś tak mi potrzebnem do życia jak powietrze i światło, ale nie pragnąłem ani się do niéj zbliżyć, ani jéj to powiedziéć, taką przejmowała mnie bojaźnią i poszanowaniem dla siebie. Długo spotykały się nasze oczy i niema ich rozmowa, kończyła się wprawiając mnie w nieopisane rozdrażnienie.
Ubogi sierota wiedziałem dobrze że w oczach ojca spojrzenie nawet na jego córkę za grzech nieprzebaczony by było miane. Nie ośmieliłem się ani przemówić pierwszy, ani zbliżyć, ani wyjść z zakreślonego mi ściśle obwodu codziennych stosunków. — Lubiłem patrzéć na Luzię ale ukradkiem, śledziłem jéj kroki, słuchałem rozmowy, ciągle