Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 274.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Chory! Ja lecę do niego! puszczajcie mnie! pójdę — sama — pójdę — O! do niego, on chory, i może z mojej winy.
— Kobiety miejsce u krzyża, odpowiedziała Marja — płakać, modlić się, cierpieć, to los nasz.
— Lecz cóż się stało, mów, nie zabijaj mnie niepewnością — mówże wszystko —
— Wszystko? spytała Marja — lecz masz-że odwagę usłyszeć i wytrzymać wszystko?
— A! więc to coś okropnego, coś okropniejszego od śmierci. —
— Jan powrócić ci może, lecz nie jest dziś twoim.
Julja porwała się, odstąpiła krok.
— A! więc to ty go uwiodłaś — ty niewdzięczna — ty mnie i jego zabijasz! on ci nic niewinien. A! — nie! jam najwinniejsza. —
I odwróciła się ze wstrętem, z pogardą.
— Przyjaźń! przyjaźń, zawołała — o! to co ludzie zowią przyjaźnią, jest słodką trucizną, powolną zdradą —