Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 238.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie wstała z kanapy, nie przemówiła słowa — śmiała się i dowcipkowała. —
Niepokazał po sobie Darski, jaką uczuł boleść, twarz jego tylko zwykle wypogodzona, zbladła, oddech stał się ciężki i siadł na pierwszem wolnem krześle.
Zdaleka wejrzeniem mierzyła go nieubłagana. Julja czytała co cierpiał, darła jej się dusza, lecz chłodny jakiś rachunek kazał jej dla podbudzenia miłości Jana, rozniecić w nim zazdrość. Niepotrzeba jej było, bo Jan kochał tak jak dziś niewielu kochać potrafi, całą dziewiczą siłą niezużytego serca i niepokalanych zmysłów. Obojętność Julji, z której ochłonąć potrzebował, oswoić się z nią, bo jej się niespodziewał wcale, uderzała go jak piorón. Myśli błąkały mu się po głowie bezkształtne dziwne, rozpaczliwe.
A Julja śmiała się z xięciem, z figur widzianych na ostatnim wieczorze, głos jej czysty, wesoły na pozór, dochodził uszu ko-