Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 229.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ubłagana. Młody jej ubogi pretendent tajemnie listami podsycał opór i dolewał oliwy do ognia. —
Zwlekano od dnia do dnia, od tygodnia do tygodnia i końca nie było.
Tym czasem prezes, który z oka nie tracił Dąbrowej, dla samego gniewu swego na starościnę i jej wnuczkę, śledząc co się tam dzieje, odebrał pewną wiadomość, że Darski, który się ledwie był tam pokazał, od roku nie bywał.
— A więc odprawiony z kwitkiem! rzekł w duchu i namyślając się głęboko.
Wtem jednego rana ekonom z folwarku Bityna wpadł z wiadomością do prezesa, że w nocy panna Tysia zniknęła — Pan Tadeusz ją wykradł.
Prezes kazał zaprzęgać konie, stukał, bił, łajał, piechoto poszedł niedoczekawszy się bryczki i przybywszy do podkomorzynej, którą we łzach zastał, począł od najdzikszych wyrzutów, które serce matki krwawiły. Podkomorzyna, która po macierzyńsku