Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 223.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wszystko się godzi dla spełnienia ideału mojego. — Moim ideałem szczęście nasze — ale nie szczęście chwili — co się budzi rozczarowaniem! nie! ja takiego niechcę.
Jan nic nieodpowiedział, była niepokonaną.
Późno już było, gdy pożegnał Julię i Marję, starościnej widzieć już nie mógł. Julja podała mu rękę i z uczuciem rzekła: — A więc no rok cały się żegnamy, rok próby, — po roku czekam cię. Janie, tu w naszej cichej Dąbrowie, zastaniesz mnie, jaką porzucasz dzisiaj, zawsze ci wierną, i na zawsze twoją.
Jan nie znalazł na ustach, ani w sercu odpowiedzi, rok ten przestraszał go jak nie przeżyta wieczność. — Ona go kochała i odpychała od siebie — !
Pojechał.
A gdy Marja sam na sam została z Julją, gdy szczebiotliwe dziecko pragnąc podwoić swoje uczucie, dzielić się niem poczęło z przyjaciółką, z westchnieniem rzekła jej Marja —