Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 214.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lić, serce mi bije, a niemam czyjej dłoni położyć na niem z pytaniem — a twoje? Często największe roskoszne wzruszenie kończy się smutkiem i myślą bolesną — Czemużem sam jeden! Lecz jak w podróży, nietakże w życiu całem?
— Może, cicho odpowiedziała Julja — ale jak często dwoje ludzi, z których jeden ciągnie drugiego przeciw woli, podobni są tym psom gończym, których kiedyś widziałam w dziedzińcu na sforze —
— W ówczas gdy ręka obca ich zwiąże, — lecz jeśli sami dobrowolnie się znajdą, zbliżą, powiążą? Nie sfora, ale serce łączyć ich powinno!
— A na długoż wiąże serce?
— Czasem — na zawsze.
— Tak, ale to tylko — czasem. I możnaż kiedy być pewnym, ze to co obiecuje być zawsze, nie potrwa nad chwilę?
Jan zamilkł.
— Co do mnie, mówiła Julja bawiąc się xiążką, którą wzięła machinalnie — tam