Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 209.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i ojca jego wiadomość o zubożeniu Julji. Oba uradowali się niezmiernie, a Jan pospieszył teraz natychmiast do domu starościnej. Nie myśląc dalej kryć się ze swoją zamożnością, wybrał się jak najparadniej.
Cztery prześliczne konie rosłe ciągnęły lekkie saneczki, uprząż na nich była angielska i przy angielskiej skromności piękna i smakowna; pokrywały grzbiety gniadoszów cztery skóry lamparcie. — Dwóch ludzi w jednostajnem czarnem ubraniu towarzyszyli Janowi.
Gdy zajeżdżał przed ganek, Julja widziała, ale nie domyśliła się zbałamucona końmi i uprzężą, ktoby mógł być taki.
Jan zastał ją z xiążką w ręku samę jedną.
— A, to pan, zawołała — zadziwiona — choć jeden nie zapominasz o nas?
— Dla czegoż mnie pani posądzasz nawet o to —?
— Bo — bo — bo drudzy —
— Ja nie należę do drugich.