Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 206.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kto? a gdyby ja?
— Proszę pana prezesa, a jakimże to prawem?
— Prawem! patrzajcie ją! Stuknął laską, — co to panna ze mną prawować się myślisz? Do stu katów! panna wiesz, że co masz to z mojej łaski, co mieć możesz to moje tylko!
— Niechże będzie prezesa. — Wiem że reszta majątku, prócz Dąbrowej, obciążona jest długami p. starosty, nieboszczyka dziada; że mój wielki majątek, o którym tyle mówisz, winna być mam panu prezesowi; — lecz jeśli swoje dobrodziejstwa dla nas każesz babce płacić łzami, mnie niewolą — my się zrzekamy wszystkiego.
Prezes osłupiał i słowa rzec z razu niemógł.
— A bardzo dobrze! a bardzo dobrze! zakrzyczał wywracając krzesło, stół, filiżanki i wstając nagle — powiem to starościnie.
— Starościna wie o tem i zgadza się na to.
Niemożna odmalować złości, gniewu, wściekłości człowieka, który zwykły do de-