Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 205.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Właśnie myślę o tem jak raz na zawsze łzy jej otrzeć.
Prezes burknął coś pod nosem.
— No? i znalazłaś panna sposób?
— Zdaje mi się.
— Ciekawym.
Julja milczała, niechciała sama zaczynać.
— Panience wesoło na świecie, chciałoby się, żeby jej i starzy dopomagali.
— Czemuż mnie i im dobrze i wesoło być nie ma?
— A zapewne —!
Znowu milczenie chwilowe; prezes, który się burzył Darskim, a widząc na wieczorze jak się wszystkim podobał, jak Julji nadskakiwał, podwójnie go znienawidził; niemógł dalej wytrzymać.
— Czego się tu ten Darski wasz kręci?
— Co pan prezes mówi?
— Niby panna niesłyszy!
— Słyszę, ale zrozumieć nie mogę. — Babunia go przyjmuje, któż mu może wstępu do domu zabronić?