Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 185.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Alboż mówiłam, że każę? nie — a — zresztą chcesz pan żebym kazała?
— Proszę —
— Więc każę.
— Pierwszego lutego będzie wielki tańcujący wieczór u babuni, będziemy mieli cały nasz świat — prezesa.
— I prezesa — spytał Jan.
— A naturalnie.
— I podkomorzynę, i pannę Matyldę —
Mówiła machinalnie, a wciąż nieubłaganym wzrokiem wlewała w serce Jana, drżące i już zbolałe, nowa boleść, nowe żary, które go pół roku palić miały.
Żebyś zaś pan niezapomniał o przyrzeczeniu stawienia się za pół roku — ułamała gałąź dębową i odrywając liść podała go — oto zielone, które nosić przy sobie proszę pana. Na pierwszy lutego, do pierwszego mazura pana zapraszam. — I jeszcze podała mu rękę a l’anglaise, dłonie ich zadrżały konwulsyjnie, wszystka krew, całe życie spłynęły w tę dłoń