Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 078.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja — niemam znajomych. —
— Jakto? nikogo?
— Nikogo — bo za znajomego paniom, które dwa razy tylko przestraszyłem, liczyć się nie mogę. — Ale ja wolę być nieznajomym na takiem licznem zgromadzeniu, to daje zupełną swobodę. —
— Tak — zupełną swobodę nudzenia się — odpowiedziała Julja.
— Przepraszam panię, ja się nigdy nie nudzę. —
— A! jakżeś pan szczęśliwy. —
— Szczęśliwy! — i po namyśle dodał, w istocie pani, ja jestem szczęśliwy.
— Pan się przyznajesz do szczęścia! a to coś także osobliwego!
— Spojrzawszy niżej siebie, każdy powiedzieć może, jestem szczęśliwy!
— Ale kto zwykł patrzeć do góry. —
— Chociażby — nie samo szczęście i w górze. —
— Prawdziwie, zadziwiasz mnie pan. —
— Mnie więcej dziwią ci, co nie są jak ja.