Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 017.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uśmiechem, cała twarz mówiła o tajemniczej przeszłości jakiejś bohatersko przeniesionej, która jak widmo już tylko przesuwała się przed jej oczyma.
A jednak mimo surowego wyrazu twarzy, czarnooka mało co była starsza od towarzyszki; — widocznie cierpienie jej dojrzałość przyspieszyło, i każdy rok dwa lata zapisał na chmurnem jej czole.
Czarnooka nie miała tej świeżości wiosennej, tej białości idealnej, która tak zdobiła blondynkę; blada, ciemnej płci, pomimo piękności rysów potrzebowała być bliżej poznaną, żeby się podobała, żeby pociągnęła. Nie jednemu zdała się nawet brzydką. Wzrok jej nigdy się nie podnosił śmiało, po młodemu z zapytaniem, z wyzwaniem, z ciekawością; jakby niechciała w świat patrzeć lub nie była go ciekawa, spuszczała oczy, przelotnie rzucała powłóczystym wzrokiem, gdy na nią nikt nie patrzał.
W uścisku serdecznym, długim, niewiem co myślały obie — może o innym pocałun-