Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 265.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Rozmowa dłuższa z siepaczem, zdała się królowej ubliżającą, choć drżała z oburzenia i gniewu, choć ją płacz dusił, zawróciła z pogardą do drugiej izby nie mówiąc słowa i dopiero w progu, krzyknęła na Femkę...
Tymczasem Kaśka i Elża widząc, że ich bronić nie ma komu, spłoszone, nieprzytomne pobiegły do okna i skoczyły niem na podwórze. Tu ludzie Siemiona je porwali.
Wszystko to odbyło się tak gwałtownie i szybko, że we wsi, w której był kościół, parafia i ludność znaczna, w początku wieśniacy ulękli się tatarów... Po chwili dopiero opamiętali się, że garść była nieznaczna, a wybiegający ksiądz dowiedział się, iż poczet ten z rozkazu króla był wysłany. Lud gromadził się ciekawy, wieści obiegały niedorzeczne, trwoga szerzyła się nie do opisania.
Królowa osłabiona padła na posłanie, trzymając Femkę za rękę i płakać zaczęła rzewnie, zanosząc się, jęcząc.
Litwini tymczasem jeńcom nakazawszy milczenie, trwali jeszcze przy gospodzie stojąc i szukając po kątach tych, których im nie dostawało. Cisza dziwna, groźna jakaś nastąpiła, przerywana płaczem kobiet... Noc zapadła od dawna była... a ku wschodowi blady brzask zorzy porannej już się zaczął ukazywać, gdy na tej samej drodze, którą nadciągnęli Litwini... tentent koni się