Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 213.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

częta przypadały całując po rękach i z poufałością spowiadając się ze swych figlów zalotnych...
Hincza prawie ciągle stał za krzesłem i rozpowiadał coś, coby do śmiechu pobudzić mogło; a odszedł on na chwilę, zastępowali go Jan z Koniecpola lub Wawrzyn Zaręba... Wszyscy oni swoją młodą królowę ubóstwiali i każdy był szczęśliwy, gdy słówko z ust jej mógł posłyszeć...
Jak się to stało, że pod koniec zabawy Hinczy królowa podała rękę i poszła z nim w pląs, śmiejąc się białemi ząbkami, sama ona może nie wiedziała. Krótko trwał ten tan i powróciła na swe krzesło zarumieniona, zasromana — jakby wielką popełniła zbrodnię...
Ośmieliło to dziewczęta i pląsy zawzięły się namiętne, tak, że im starsza pani Anna wdowa po marszałku Zbigniewie, swoją powagą koniec położyć musiała...
Był to pierwszy krok tylko, z którego Hincza i jego towarzysze korzystać umieli, aby wieczorne zabawy powtórzyły się wkrótce...
Starszą panią Annę przekupił słowy słodkiemi Jan Kraska, do którego słabość miała. Nazajutrz mówiono już na pewno, że królowa zwoła znów gości i muzykę za dni parę.
Chociaż Strasz i nikt z dworu królewnej Jadwigi nie był czasu zabawy w izbach królowej, chyba podedrzwiami tylko, nazajutrz opowiadał