Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 171.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tny, z królami na czele ku zamkowi się potoczył, a tłumy ku miastu płynęły...
W małej, ciasnej komnatce zamkowej ze swą służbą tu na wygnanie skazana, w mroku wieczornym siedziała królewna Jadwiga.
Długo rozprawiano i spierano się o to, czy miała towarzyszyć królowej, i stać przy niej, czy razem z narzeczonym Brandenburczykiem... Sonka wziąć ją z sobą była gotową, aby złym ludziom nie dać pochopu do złych podpuszczeń i posądzeń, ale piętnastoletnie dziewcze, żywione niechęcią, dumne swoją niedolą, samo odmówiło uczestnictwa w uroczystości.
Jagiełło nie nalegał.
Z oschłemi już oczyma, dziewczę chodziło blade po komnatce, a każdy okrzyk wesela, każda wrzawa głośniejsza, wywoływały z niej drżenie i zżymanie się gniewne.
Salka siedziała zdala przypatrując się królewnie z politowaniem, kiedy niekiedy rzucając słowo pociechy...
Tymczasem służebne wymykały się ciekawie na podwórce i powracały co chwilę przynosząc wieści z ulicy... Opisywały stroje, opowiadały o muzyce, wymieniały znajomych panów jak z nich który wystąpił...
Jedna z nich widziała królowę bardzo bladą i drżącą, druga utrzymywała, że się potknęła na