Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 130.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szczał oczy, Sonka radować się zdawała pięknemu miastu i zamożnemu ludowi...
Biskup Wojciech czekał na Wawelu... Przy nim stał milczący Oleśnicki, w szatach kapłańskich rycerz postawą. Król dał mu znak przyjazny głową, jakby o przejednanie go prosił.
W przedsieni zamku, czekała na przybraną matkę królewna Jadwiga, kilkonastoletnie dziewczę strwożone i blade, wystrojone i zdające się upadać pod brzemieniem klejnotów, któremi ją okryto...
Tuż obok ośmioletni Brandenburczyk w niemieckim stroju, z czapeczką w ręku, obcisłej sukni i płaszczyku, z włosami długiemi, utrefionemi w pukle, przy którym ks. Eljasz i Piotr Chełmski nauczyciel i dozorca stali czuwając gotował się witać Jagiełłę, zdala uśmiechającego dzieciom.
Sonka pierwsza pospieszyła uściskać przelękłą i drżącą królewnę, której łzy strumieniem pobiegły po twarzyczce.
Król wszystkich witał z uprzejmością niezwykłą, z radością, ze wzrszeniem, starając się pokryć niepokój, który go ogarnął; a mając przestąpić próg zamku szepnął Sonce po rusku.
— Patrzajcie! przez próg prawą nogą!