Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 125.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nazajutrz po przybyciu Sonka podług obrządku rzymskiego ochrzczoną został, i tegoż dnia jeszcze sędziwy król połączył się z nią u ołtarza.
Uczta była już zastawioną, trąby i piszczałki grzmiały, okrzyki się rozlegały, tłumy cisnęły aby młodą panią oglądać...
Polski dwór króla, ze zdumieniem widział ją w tej chwili stanowczej, bez łzy w oku, z podniesionemi w górę oczyma jasnemi, patrzącą śmiało, kroczącą dumnie, nie okazującą najmniejszego wzruszenia, jakby przygotowaną do tego losu, który ją spotkał.
W księżnie Juliannie budziło to gniew tem większy, w Witoldzie poszanowanie i radość, bo im więcej siły okazywała ta jego królowa, tem on pewniej na nią mógł rachować.
Zdawało mu się, że odniósł zwycięztwo wielkie, krok ważny uczynił do opanowania steru spraw ogólnych Polski i Litwy.
Rachunek był prosty i na pozór nieomylny. Królowa wszystko jemu była winna, starego króla opanować musiała, znaną była jego powolność. Witold przez nią miał rządzić Jagiełłą i Polską.
Ponieważ wojna z zakonem w tym roku była nieuchronną i przysposabiać się do niej musiano zawczasu, weselne więc gody w Nowogródku długo się nie mogły przeciągać. Witold pospieszał do Wilna, król z żoną jechał do Krakowa,