Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 116.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tak pilny dla starca, byle... on przez szpary patrzał na wyprawę Korybutową.
Tegoż wieczora zagadnął go w sypialni książe.
— Przez twoich panów duchownych — rzekł — który dla Rzymu i papieża własnego interesu nie widzą, musiałeś się ty wyrzec korony czeskiej, a za tobą i ja... Z rąk nam ją wyrwali... Zygmunt Czechom nie da rady, a nam przepadnie królestwo...
Jagiełło uląkł się niezmiernie.
— Z Zygmuntem zawarte przymierze! — zakrzyczał...
— A on pierwszy je złamie, gdy mu będzie potrzeba — gorąco począł Witold. — Zresztą ani ty ani ja, nie pójdziemy doCzech...
Jagiełło uszy sobie rękami zasłonił.
— Korybut wielką ochotę ma, a my go hamować nie mamy obowiązku. Niech idzie...
Król dawał znaki aby milczał, lecz Witold słuchać go nie chciał.
— Szkoda kraju... język prawie ten sam co w Polsce, garnie się do was, rękę tylko wyciągnąć.
Ciągle strwożony jeszcze król, rękami się od słów opędzał.
— Kacerze są, niewierni! przed któremi kościoły zamykają, szatanowi służą... Ojca Papieża nie uznają... przeklęci są.