mieniem skończyć, prowadzony dosyć długo, zniechęcił tylko obu ich sobie.
Król nie brał w nim udziału, pomrukiwał tylko, a gdy Oleśnicki odszedł nareście, Jagiełło wstał poruszony i zbliżywszy się do Witolda, rzekł stanowczo.
— Nie zważając na nich, musimy swoje zrobić. Niech potem krzyczą... Do Polski wieźć ją dla ślubu w Krakowie, gorzejby było, ja sam przyjadę po nią na Litwę.
— Kiedy? — zapytał Witold — po Wielkiej nocy?
— A! nie, długo czekać — żywo rzekł Jagiełło — na zapusty...
Pośpiech ten może nie był na rękę Witoldowi, ale miarkował, że przeciągać było niebezpiecznie.
W powolności też wielkiej dla Jagiełły, sprawy inne grały rolę wielką. Sonka miała być przy królu szpiegiem i pomocnicą Witolda, tego się spodziewał, lecz oprócz tego, chciał wymódz na królu, aby wbrew najuroczystszym zobowiązaniom swym, nie mięszania się do spraw czeskich, nie wspomagania burzących się hussytów, a nawet wbrew obietnicy uczynionej wysłania posiłków przeciwko nim, mógł bezkarnie Witold wysłać do Czech Zygmunta Korybuta.
Na wszystko więc Witold gotów się był zgodzić, pomagać Jagielle, ułatwiać mu ten związek,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 115.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.