Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 112.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi dać — to Maciej biskup wileński nie odmówi.
— Tego jestem pewnym — dodał książe...
W sali jeszcze uczta się przeciągała, bo Witold gościnnym i szczodrym dla obcych był zawsze, a jego dwór pilno się około Polaków krzątał, gdy król z księciem poszedł do sypialni dla niego przeznaczonej.
Dnia tego już nikogo ze swoich nie miał widzieć oprócz komorników i służby; ale Hincza mu się umyślnie nastręczył, gdy szedł do łóżka.
Jagiełło uderzył go po ramieniu.
— Nie skłamałeś! — zamruczał i rozśmiał się — piękną jest...
Dla przypodobania się Bogu i pobożnemu Zbyszkowi, krol nazajutrz dzień od mszy rozpoczął i słuchał jej z wielkim przejęciem. Przewidywał już co go czekało, bo w drodze prałat nie przestawał mu małżeństwa odradzać i grozić nim... Nie dawał się przełamać.
Spodziewał się w pomoc wziąć Witolda.
Przy blasku dnia Sonka królowi jeszcze się piękniejszą i świeższą wydała, gotów był stoczyć bój, a ostatecznie przebojem ślub brać na Litwie z pomocą Witolda i biskupa Macieja.
Książe wmawiał mu ciągle, iż zbytnią powolnością Polaków uzuchwala.
W ciągu dnia choć Oleśnicki był przy królu, gdyż sprawy czeskie i grożąca z Krzyżakami