Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 074.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z tonu i wyrazu twarzy Witold mógł poznać, że Zbigniew niechętnie spełniał wolę królewską; potwierdzały to słowa zimne i krótkie.
Chciał posłowi dać całą myśl wypowiedzieć, nimby sam rozpoczął.
Milczał więc. Zbigniew po chwili się odezwał.
— Księżniczka jest bardzo młodą.
— Będziecie ją dziś widzieli — odparł nakoniec Witold — młodą jest i piękną, lecz sądzę, że takiej właśnie potrzeba Jagielle, aby się do niej przywiązał. Mówi za nią to, że Rusinką jest, bo on od dzieciństwa przy matce do tego języka nawykł. Naostatek, wyznam wam otwarcie, nie chcę pozwolić na to, aby król rzymski sam, lub przez nastręczone baby, słabego Jagiełłę oplątał. Jestto człowiek przewrotny, bez serca, któremu zaufać nie można.
— Najlepiejby jednak było — rzekł Zbigniew — od wszelkiego odwieść małżeństwa, które królowi nie jest potrzebne, a z jego życiem i obyczajem się nie godzi.
— Gdyby to było możliwe — odparł Witold. — Znam go zdawna, natura jest taka, że kobiety go ciągną, nie ożenimy my, ożenią go drudzy, i niebezpieczeństwo zawsze grozić będzie. Przypomnijcie sobie Granowskę starą, z którą go Mazowiecka księżna przyjaciółka jej, wbrew wszystkim połączyła.