Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 069.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zbyszka niech Witold przyjmie a ujmie sobie, niech pogłaszcze...
Tu król zniżył głos bardzo...
— W orszaku jego będzie człowiek z mojeręki, co mi prawdę powie! Rozumiesz.
Skinął ręką.
Cebulka stał z pochyloną głową.
— Zanieście pozdrowienie swemu panu — dodał król — i powiedzcie, że mu dziękuję, a będzie li z jego siostrzenicy żona dobra, zawdzięczę mu — i miłować ją będę... i raj jej tu uczynię... a wyniosę jak żadną...
To mówiąc król, który nigdy posła ani gościa bez podarku nie odpuścił, przygotowany już worek ze stołu pochwycił ręką drżącą i śmiejąc się dał go Cebulce, który kolana jego ściskał i całował.
— Aby ci w drodze zbytnio nie ciężyło, konia kazałem dać z mojej stajni.
Jedź z Bogiem!