Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 059.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Chcecie bym był? — z uprzejmym uśmiechem odparł biskup.
— Sądzę, że nas tam i dwu i więcej nie będzie nadto — zaczął Zbyszek, aby Jagielle z głowy wybić, co mu król rzymski w nią włożył, nieszczęsną myśl ożenienia...
Biskup Wojciech ręce załamał i głową potrząsnął potwierdzająco, nie odpowiedział nic.
— Staremu na co się to zdało! — mówił dalej Oleśnicki. — Dla żony pewnie łowów nie rzuci. Wiek późny. Papież rozgrzeszając go za ostatnie małżeństwo z Granowską, wyrażony położył warunek, że ono ostatniem być miało.
Mówił, a biskup słuchał z oczyma spuszczonemi.
— Tak — odezwał się łagodnie, widząc że coś odpowiedzieć było potrzeba — tak, jest to nieszczęście wielkie, które chytrości Zygmunta winniśmy... Musimy króla starać się odwieźć, ale to nie przyjdzie łatwo...
Od towarzyszenia na zamek Wojciech się wymówił zręcznie, Oleśnicki sam stawił się na Wawelu...
Król już po rannym obiedzie, czekał na niego w dolnej izbie małej, sam jeden. Powitanie było serdeczne ze strony Jagiełły, pełne poszanowania lecz razem i powagi ze strony duchownego.
Król o ile mógł twarz rozjaśnił... Począł