Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom I 020.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niestrwożone groźnem jej obliczem, dziewczę zbliżyło się napastliwie.
— Dobra ty, moja — rzekło przymilającym się, dźwięcznym głosem — będziesz ty mnie wróżyła??
Wejdalotka milczała potrząsając głową.
— A tobie na co wróżby moje? — odezwała się żałobnie — albo to ci los nie wywróżył już przyszłości? Rodziłaś się na starym kunigasów zamku w Holszanach, ojcowie twoi ludziom panowali i ty będziesz królować.
Potrząsła głową wpatrując się w piękną księżniczkę, która gorące w nią wlepiała oczy.
— Na co tobie wróżby moje — dodała — kiedy krew wróży i liczko wróży?
Dziewczęta ciekawie cisnąc się do koła otaczały Mechę i swoją panią, wyciągały główki, przestraszone nieco, usiłując najmniejszy szept pochwycić.
Mecha opornie, z niechęcią i wzdraganiem odpowiadała księżniczce. Ta zdjąwszy pierścionek z palca, bo nic innego nie miała do podarowania starej, podała go jej z uśmiechem, ale Mecha nie przyjęła. Zlekka odtrąciła jej rączkę, mrucząc smutnie.
— Tobie on, krasawico, będzie wkrótce potrzebniejszy.
Zarumieniła się księżniczka.
— Na co?
— A do czegożby były dziewczętom pier-