Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 194.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mem groził i papieżem, a my się ich lękać nie będziemy.
— Rzym przecie całem chrześciaństwem włada — zamruczał Strasz...
— Was jeszcze na naukę słać trzeba do Czechów — rozśmiał się Kuropatwa. — Znać, żeście w wieży siedzieli, a nie wiecie co się w świecie dzieje. Husyci tacy dobrzy chrześcianie, jak i ci co papieża słuchają.
Zatopiony w myślach Strasz, nie do rzeczy zakończył.
— Byle królowę precz wypędzić, a Hinczę z Rogowa powiesić, róbcie sobie zresztą co chcecie.
Siedli na sianie wygadawszy się, spokojniejsi już, ale Kuropatwa gorący zwolennik hussytów, choć rozmowa wyczerpaną była, apostołować nie przestał.
— Patrzaj ino — mówił — gdybyśmy my dziesięcin nie dawali, a te ogromne dobra biskupie, kanonicze, klasztorne pozabierali, nie byłożby nam lepiej? Duchowieństwo prawi o ubóstwie, niechaj żeby nas nauczyło przykładem, jak się postem i jałmużną żyje.
Strasz się skrzywił, nie chciał się w dysputę wdawać i zamknął powtarzając swoje.
— Byle Rusinka ze swemi dwoma pędrakami szła precz.