Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 142.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A Siemiona ty jesteś pewna? — zapytał król.
— A któż go skłonił, aby on do Świdrygiełły jechał do Wilna? — odezwała się Sonka, z uśmieszkiem, w którym duma się przebijała. — Ja się przecie sama musiałam starać o to, ale tak, aby nikt o mnie nie wiedział.
Zmilczał Jagiełło. Nazajutrz już na radzie potajemnie o Zygmuncie mówiono. Za nim było to właśnie, co od innegoby odstręczało.
Nie znał go bliżej nikt, niewiele o nim słyszano, tak przez czas rządów Witoldowych spokojnie na swej dzielnicy gospodarzył, nie dobijając się o nic więcej nad to, co mu dano...
I nie bez słuszności powiadano o nim to, cośmy już powtórzyli, że z Mazowieckiemi księżniczkami się żeniąc, Mazowieckich książąt przejął obyczaje, swojej ziemi strzegł, o cudze się nie kusząc, aby pokoju zażywał...
Zbyszek biskup i wielu senatorów za nim było, choć wprzódyby pewnie na niego nie głosowali, aby spadek po bracie dziedzictwem się nie zdawał.
Zrażało tylko wielu, że z Kiejstutowiczem potajemnie się umawiać było potrzeba i przywłaszczyciela pozbywać się cichaczem, zdradą. Do tego stryj królowej Siemion na rękę był jako pośrednik.