Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Matka królów tom II 130.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czynić! Poznają mnie Laszkowie twoi... niech się tylko tu osiedzę.
Któryś z bojarów, oględniejszy, znak mu dał, ażeby się tak z tem co myślał, nie wydawał, zamilkł więc, a potem żarty z króla począł stroić. Wreszcie nalawszy sobie kubek a jemu drugi, zmusić chciał Jagiełłę, aby z nim pił.
— Ty wiesz, że ja nie piję miodu ani wina nigdy — rzekł król spokojnie — wodą, jeźli chcesz, przepiję do ciebie.
— Cóż ty... boisz się abym ja ciebie nie struł? — krzyknął kniaź. — Musisz zemną to pić, co i ja. Niegorszym ja od ciebie.
— Jako żyw nic gorącego i chmielnego do ust nie biorę — powtórzył Jagiełło. — Nie mogę.
— Ale zemną musisz pić.
— Wodę.
— Nie... miód!!
Jagiełło milcząc kubek odstawił, bo, jak zapachu jabłek nie znosił, tak i napoju gorącego powąchać nawet nie mógł.
Świdrygielle już twarz zaczęła kraśnieć, usta drgać, i porwawszy kubek gwałtem go Jagielle do ust tkał, aż Siemion Holszański nadbiegł go bronić.
Wpadł kniaź na niego i na króla w okrutną złość, poczynając łajać, a że w gniewie pomiarkowania nie znał i można się było obawiać